"Mitologia słowiańska" - Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona
Fanką
mitologii jestem od dziecka – w podstawówce Parandowskiego znałam
na wyrywki, a na rodzinnej wycieczce do Grecji mama spokojnie mogła
zrezygnować z przewodnika, zarówno w postaci oprowadzającego po
muzeum znawcy, jak i z tego papierowego. 😊Wystarczyło, że na
tabliczce opisującej rzeźbę zobaczyłam znane mi imię boga,
bóstwa bądź herosa i automatycznie zasypywałam rodziców
informacjami, jakie wiedziałam na jego temat. Bardzo wygodne, nie
uważacie? 😉 Nie znający angielskiego tata wszystko rozumiał, mama
w końcu nie musiała być tłumaczem, a ja miałam niezłą frajdę. 😉 Później
przyszła fascynacja starożytnym Egiptem, mitologią japońską,
jeszcze później – nordycką, a w końcu (trochę
za sprawą „Wiedźmina” Sapkowskiego)
rodzimą, słowiańską, która okazała się być cudowną i
wyjątkową cząstką każdego z nas.
Ostatnio
miałam prawdziwą przyjemność przeczytać „Mitologię
słowiańską” Jakuba Bobrowskiego i
Mateusza Wrony. Książka została wydana w przepiękny sposób, od
twardej okładki, która jako pierwsza przyciągnęła mój wzrok,
przez
grubsze i
sztywne kartki
w kolorze kości słoniowej, po
abstrakcyjne ilustracje autorstwa Magdaleny Boffito w środku.
Ponadto
książka jest szyta, co jest dla mnie tak ogromnym ewenementem, a
przez to plusem i smaczkiem wydawniczym, że naprawdę nie mogę się
na nią napatrzeć.
Wewnątrz
książkę podzielono na trzy części:
-
pierwszą, o bogach, z której dowiemy się jak według Słowian stworzono świat i ludzi. Poznamy też bogów, ich atrybuty i historie, jakie się z nimi wiążą;
-
drugą traktującą o biesach, co tworzy dla nas pewien bestiariusz demonów słowiańskich;
-
oraz trzecią, najkrótszą, gdzie znajdują się opowieści o słowiańskich herosach – junakach;
-
dodatkowo, na samym końcu znajdziemy słowniczek trudniejszych wyrazów i nazw własnych i coś, za co jestem autorom ogromnie wdzięczna – piśmiennictwo!
Pierwsza
część była spełnieniem moich marzeń odnośnie wiedzy na temat
mitologii słowiańskiej. Śmiało mogę ją porównać do mitologii
greckiej Parandowskiego pod względem czytelnego, lekkiego języka
oraz rzetelności informacji.
Bardzo
podobał mi się sposób, w
jaki przedstawiono poszczególne historie. Rozdziały nie są
skonkretyzowane na bogów, ale mówią o całych wydarzeniach, np.
„stworzenie świata”, „stworzenie niebios”. Dla mnie to
ogromny plus.
Druga
nie była już dla mnie tak zaskakująca, ale wynikało to tylko i
wyłącznie z tego, że wiele informacji o biesach szukałam w
trakcie czytania sagi wiedźmińskiej Sapkowskiego. 😊 Nie jeden raz
w trakcie czytania „Mitologii
słowiańskiej” miałam
również przeczucie, że o ile o bogach słowiańskich mogłabym
czytać dzieciom w przedszkolu, o tyle przedstawionych w tej pozycji
historii o demonach zdecydowanie bym im oszczędziła. Nie raz mój
wewnętrzny głosik powiedział „fuj”, a raz nawet się
wzdrygnęłam i żałowałam, że czytam książkę po nocy.
Aczkolwiek dla mnie były to tylko dodatkowe smaczki. ;) Zdecydowanym
plusem tej części jest wyraźny podział demonów na biesy wodne,
powietrzne, leśne (jak mój ukochany leszy ♥) oraz ziemskie (np,
uwaga – Baba Jaga!). Niewielkim minusem może być to, że mam
świadomość, iż demonologia słowiańska ma więcej istot, niż
zostało to opisane w tej książce.
Trzecią
część naprawdę ciężko mi ocenić, bo jak sami autorzy mówią
we wstępie: „W
trzeciej części podjęliśmy próbę „stworzenia na nowo”
słowiańskich mitów bohaterskich, skądinąd nieznanych”. Wydaje
mi się, że wiele w tej części bazuje na samej wyobraźni autorów,
ale to tylko i wyłącznie moje własne przemyślenia. Bardzo fajnym
zabiegiem okazało się połączenie wszystkich zawartych tu historii
osobą żercy (duchownego),
który opowiada historie o słowiańskich herosach ostatnim dzieciom
wierzącym w rodzimych bogów. Daje to naprawdę niepowtarzalny
klimat.
Moja
ocena to 8/10. Zabrakło mi tutaj wzmianek o tym, jak Słowianie
obchodzili swoje święta, np. Noc Kupały, Jare Święto czy Dziady Wiosenne; jakie mieli wówczas zwyczaje, komu i jak oddawali wtedy
cześć, oraz – jak już wspomniałam – zabrakło kilku biesów, które
można było wpleść między kartki. Trzeba jednak pamiętać,
że podań o naszych rodzimych wierzeniach nie zachowało się zbyt
wiele. Biorąc pod uwagę to, na czym bazowali autorzy, wykonali
kawał dobrej roboty. Poza tym, „Mitologia słowiańska” to
pierwsza wydana na rynku polskim pozycja, która nie jest napisana
językiem naukowym. Czyta się ją dobrze i szybko.
Mała rada! Jeśli ktoś ma zamiar pochłonąć ją w tak ekspresowym tempie jak ja, radzę robić sobie notatki albo zaznaczać fragmenty mówiące np. o narodzinach bogów – inaczej można się lekko zagubić. 😉
Mała rada! Jeśli ktoś ma zamiar pochłonąć ją w tak ekspresowym tempie jak ja, radzę robić sobie notatki albo zaznaczać fragmenty mówiące np. o narodzinach bogów – inaczej można się lekko zagubić. 😉
Polecam
ją wszystkim. Nie tylko osobom zafascynowanym mitologią samą w
sobie, czy dawną religią Słowian. To część naszego dziedzictwa.
Zapomniana część. Warto ją sobie przybliżyć, nie tylko dzięki
książkom fantasy („Wiedźmin”, „Szeptucha”), ale także
przez „poważniejsze” źródła.
Ja też uwielbiam mitologie, więc z pewnością sięgnę po tę książkę 👌 a recenzja genialnie napisana 😍 będę stałym gościem u Ciebie ❤
OdpowiedzUsuńNaprawdę mocno polecam. ;) I bardzo dziękuję, nawet nie wiesz jak miło mi to słyszeć! ♥♥♥
Usuń31 year-old Paralegal Stacee Rowbrey, hailing from Happy Valley-Goose Bay enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Lapidary. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a 911. Strona glowna
OdpowiedzUsuń